Dobra gra biznesowa powinna być przyjemna, fajna, angażująca, sprawiać po prostu dużo frajdy, jednak nie wolno zapominać, że ta zabawa jest często albo przede wszystkim pretekstem do tego, żeby później w drugiej części wyciągnąć dla siebie ważne wnioski biznesowe – mówi dyrektor zarządzający Games4Biz PAWEŁ CHABROS
Rozmawia RAFAŁ GAWROŃSKI – ekspert ds. automatyzacji HR w Symfonii
RAFAŁ GAWROŃSKI: Cześć, tu HR 3.0, a ja jestem Rafał. Dzisiaj moim i Waszym gościem jest Paweł Chabros, dyrektor zarządzający Games4Biz. Cześć Pawle.
PAWEŁ CHABROS: Cześć Rafał.
Witam cię serdecznie. Dziękuję, że przyjąłeś zaproszenie do naszego cyklu nagrań HR 3.0 – Co słychać w HR?
– Dziękuję za zaproszenie.
Bardzo mi miło. Chciałbym z Tobą dzisiaj omówić temat niecodzienny, dla nas nowy, a mianowicie w kilku ankietach, które wcześniej przeprowadzaliśmy, zainteresował nas temat gier kompetencyjnych. One bowiem w naszej ocenie nie tylko aranżują czas wolny w wielu firmach, angażują Ciebie, pomysłodawców tego typu rozwiązań do tego, aby zająć nam czas podczas spotkań integracyjnych między innymi. Ale w naszej ocenie mają też doskonały wpływ na wielkie rzeczy, które dzieją się przy pomocy takich spotkań. Dlatego na początek poproszę o dosłownie dwa słowa na temat Twojego doświadczenia dotychczasowego, bo w mojej ocenie jest bardzo ciekawe. O tym rozmawialiśmy chwilę wcześniej i chciałbym, żebyśmy później przeszli do głównego tematu o tych kompetencjach.
– Rzeczywiście ta koncepcja gier biznesowych powstała, zrodziła się w mojej głowie jako pewnego rodzaju alternatywa, czy też wzbogacenie tradycyjnych narzędzi szkoleniowych, do jakich można zaliczyć np. warsztaty szkoleniowe, ponieważ gry oferują zupełnie innego rodzaju doświadczenie, dużo głębsze. Ludzie uczą się właśnie poprzez osobiste doświadczenia, doświadczają pewnych sukcesów, jak również porażek – przecież uczymy się bardzo dobrze z własnych błędów – i są w stanie przeżyć wszystkie towarzyszące temu emocje. Także, wielu klientów potwierdza, że gry stanowią taką innowacyjną, inną formę, inną ciekawą formę rozwojową.
Dokładnie. Natomiast z grubsza gry, jak sama nazwa wskazuje, często kojarzą się raczej z rozrywką, raczej z czasem wolnym. Czy podejmując się tego wyzwania wiele lat temu, będąc pomysłodawcą Twoich innowacyjnych rozwiązań, miałeś świadomość, że będziesz ścierał się właśnie z takim dystansem ze strony potencjalnych klientów, że raczej będą myśleć tylko o rozrywce, a nie o tym, co w ślad za tym się może pojawić w danej firmie?
– Liczyłem się z tym, ale moim zdaniem jest to zupełnie naturalna reakcja, ponieważ jako dorośli lubimy zabawę, lubimy uczyć się poprzez zabawę. Myślę, że każdy z nas ma w sobie taki pierwiastek dziecka, który gdzieś tam wyzwała się w odpowiednim momencie. Jest to zupełnie zrozumiałe. Problem pojawia się wtedy, jeżeli klienci dostrzegają w grach biznesowych głównie albo tylko i wyłącznie zabawę. Uważam, że jest to duże uproszczenie. Jakkolwiek, oczywiście dobra gra biznesowa powinna być przyjemna, fajna, angażująca, sprawiać po prostu dużo frajdy, to jednak nie wolno zapominać, że ta zabawa jest często albo przede wszystkim pretekstem do tego, żeby później w drugiej części wyciągnąć dla siebie ważne wnioski biznesowe. Żeby płynęła z tego wartościowa nauka i tego dostarczają dobre gry biznesowe. To jest koncepcja nauki poprzez doświadczanie, z angielskiego experiential learning, model, który został opracowany wiele lat temu przez Davida Kolba i w tej chwili jest on standardem w większości organizacji uczących się. A więc jeszcze raz chciałem podkreślić, że ludzie poprzez gry doświadczają pewnych rzeczy, sukcesów, porażek, różnych emocji, mają możliwość zaobserwowania skutków swoich decyzji i wyciągnięcia z tego wartościowych wniosków. A wszystko to odbywa się w bardzo takiej komfortowej sytuacji bezpieczeństwa, związanego z tym, że nawet jeżeli popełnimy jakieś błędy, pobłądzimy, to nie ma negatywnych skutków finansowych naszych decyzji, ponieważ wszystko odbywa się w ramach sali konferencyjnej.
No właśnie, bardzo ciekawe przykłady podajesz. Ja osobiście wiem, że to jest świetna podstawa do budowania nowej strategii, tak naprawdę budowania nowoczesnych form kompetencyjnych u wielu pracowników w każdej organizacji. Natomiast chciałbym wrócić do tego elementu, który wybrzmiał od Ciebie. Te gry biznesowe określone są najczęściej mianem zabawa. Powiedz proszę, co najczęściej podajesz w firmach jako argument, który pokonuje obiekcje w postaci: „nie mamy na to czasu, nie mamy na to budżetu, to nie jest miejsce do zabawy, tylko miejsce pracy”? Pewnie takie argumenty najczęściej pojawiają się u Twoich rozmówców. Jak ich przekonywujesz tak naprawdę do tego, aby wykorzystali?
– Niestety jeszcze u wielu klientów pokutuje takie przekonanie, takie wyobrażenie o tym, że gry biznesowe są kosztem. Takim samym kosztem jak zaproszenie pracowników do restauracji czy zorganizowanie jakiegoś wyjazdu w ciekawe miejsce. To jest ważne, to wywołuje uśmiech na twarzy, to wywołuje krótkotrwałe zadowolenie pracowników, ale jednak nie idą za tym głębsze zmiany w postawach, w zachowaniach, nie mówiąc już o doskonaleniu nowych kompetencji. Natomiast to, czym wyróżnia gry, dobre gry biznesowe, jest fakt, że trzeba spojrzeć, warto spojrzeć na nie jako na inwestycję, inwestycję w rozwój ludzi. Inwestycję, która może przynieść właśnie paradoksalnie ograniczanie kosztów dzięki temu, że pracownicy będą pracować bardziej efektywnie, więc będą szukać tych oszczędności, czy też będą szukać możliwości zwiększenia przychodów, po prostu pracując skuteczniej, zwiększając sprzedaż, będąc bardziej efektywnymi pracownikami w swoich firmach. Jeżeli w ten sposób zmienimy swoje wyobrażenie na temat gier, czyli zamiast myśleć o nich tylko i wyłącznie, albo głównie w kontekście kosztów, a bardziej myśleć w kontekście inwestycji, to od razu pojawia się pytanie, czy możemy sobie pozwolić na eliminację tego typu ważnej inwestycji w rozwój pracowników, zaniechanie jej całkowicie, w świecie niezwykle konkurencyjnym. Wtedy coś tracimy.
Pawle, to jeszcze takie pytanie, ponieważ równolegle słyszałem z Twojego doświadczenia, że prowadzisz od wielu lat szkolenia kompetencyjne, tradycyjne, tradycyjnymi formami. To powiedz proszę, czy łatwo byłoby Ci odpowiedzieć na takie pytanie, która z metod przynosi większe efekty i w krótszym czasie jest bardziej efektywna z punktu widzenia pracodawcy zainteresowanego tego typu szkoleniami u Ciebie?
– No właśnie, jeżeli porównamy gry biznesowe z tradycyjnymi formami rozwojowymi, takimi jak np. warsztaty szkoleniowe, to zdecydowanie dysponując krótszym czasem, a tego czasu w firmach jest coraz mniej, stawiałbym na gry biznesowe. Dlaczego? Dlatego, że w stosunkowo krótkim czasie, bez wchodzenia w zbędne wstępy teoretyczne, dywagacje, prezentacje, definicje, uczestnicy wrzucani są od razu na głęboką wodę i to jest ten moment doświadczenia i uczą się popełniając oczywiście błędy, bo któż ich nie popełnia, ale najwięcej uczą się właśnie wyciągając wnioski z własnych błędów, ale też doświadczając swoich sukcesów, które są też powodem do olbrzymiej satysfakcji. W związku z tym, w stosunkowo krótkim czasie osiągają dużo więcej w czasie gry niż w trakcie sesji szkoleniowej, gdzie ta pierwsza część jest poświęcona właśnie na wprowadzenie, na teorię, na różnego rodzaju definicje. Podam taki przykład. Grasz w tenisa?
Kiedyś grałem i to bardzo aktywnie.
– Wyobraź sobie taką sytuację, że mamy do czynienia z osobą, która bardzo chce się nauczyć gry w tenisa i postanawia na początku zgłębić swoją wiedzę teoretyczną. W związku z tym czyta jedną, drugą, trzecią książkę na ten temat. Następnie ogląda kilka lub kilkanaście filmików na YouTubie o grze właśnie w tenisa, o technikach i wreszcie kończy na konsultacjach z jakimś osobistym trenerem tenisa. Wszystko to jej zajmuje kilka miesięcy, po czym pełna zapału, idzie na kort, no i się zaczyna. I okazuje się, że problemem dla niej jest trafienie w piłkę, a jak już się uda trafić, to ta piłka ląduje albo w siatce, albo gdzieś w kosmosie. I teraz…co by się stało, gdyby ta osoba zamiast tej podwaliny teoretycznej, w którą tyle zainwestowała czasu, od razu poszła na kort, oczywiście w towarzystwie jakiegoś trenera osobistego i po prostu starała się powtarzać te uderzenia, jedno za drugim, jedno za drugim, popełniając przy tym oczywiście masę błędów, ale ucząc się za każdym razem, z każdego popełnianego błędu i jednocześnie budując swoją motywację na tych drobnych sukcesach. Czy szybciej nie doszłaby do wprawy w tej grze?
Jestem przekonany, że tak.
– Więc dokładnie taki sam mechanizm występuje przy grach biznesowych. Bez zbędnej otoczki teoretycznej uczestnicy od razu przechodzą przez pewne doświadczenie, dzięki czemu proces nauczania jest dużo szybszy i efektywniejszy.
Mnie przekonałeś, nie ukrywam. Zauważyłem, że od razu po podanym przez Ciebie przykładzie łatwo jest wyznaczyć sobie cele krótko, długoterminowe. Łatwo znaleźć miejsce na monitorowanie tego i łatwo jest oszacować czas, w którym jesteśmy w stanie kolejne etapy realizować. Mało tego, znasz mnie z tego, że ja raczej w tej automatyzacji obszaru HR mocno jestem osadzony, dlatego też nawet kreuję sobie w głowie pomysł, jak można połączyć tę sztukę jedną z drugą, bo przekazywanie wiedzy o kompetencjach niekoniecznie musi być związane tylko i wyłącznie z takim osobistym przekazywaniem wiedzy. Można Twoją wiedzę, pomysły połączyć z systemem, dzięki temu dodamy monitorowanie, można z tego, jakie kompetencje powstaną nam dzięki takim szkoleniom, wykreować sobie ścieżkę sukcesji, prawda? Więc dzięki temu budujemy sobie plan dalszego działania na przyszłość. Komu poleciłbyś bardziej swoje metody? Czy małym, średnim przedsiębiorstwom, czy takim dużym koncernom? Na pewno masz z każdym z nich doświadczenie i ciekawi mnie, czy jest jakiś moment, w którym dochodzisz do wniosku, że sprawdza się to bardziej w dużych firmach, czy tylko w mniejszych organizacjach?
– Doświadczenie pokazuje, że gry biznesowe sprawdzają się w dowolnej organizacji, bez względu na branżę i bez względu na wielkość firmy, czy kulturę organizacyjną. Począwszy od małych, rodzinnych biznesów kilkunastoosobowych, aż do wielkich korporacji, które mają swoje przedstawicielstwa w kilkudziesięciu krajach świata. Więc jest to uniwersalne narzędzie, natomiast oczywiście nie można zapominać o tym, że dobrą grę biznesową powinno cechować dobre podsumowanie, wartościowy, jak ja to mówię, debrief, czyli dyskusja moderowana po zakończeniu gry, gdzie przekłada się symbolikę gry na rzeczywistość uczestników. I wtedy oni widzą wartość zaangażowania się właśnie w grę. Potrafią wyciągać dla siebie wartościowe wnioski. I wtedy następuje ta nauka. Bo w każdej dobrej grze powinno być zaszytych wiele analogii do świata biznesu.
Dokładnie tak. Super, bardzo się cieszę. To był dla mnie przede wszystkim bardzo ciekawy temat. Dziękuję, że zgodziłeś się przyjąć zaproszenie do naszego cyklu. Mam nadzieję, że to nie ostatnie, a pierwsze nasze spotkanie i będziemy mieli szansę dalszej współpracy. A Was zapraszam na kolejne odcinki cyklu HR 3.0. Co słychać w HR? Do zobaczenia.